wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 2

Rozdział 2


A no tak chciałam choć trochę być miła nie ważne, że oni nie są. I do tego wczoraj wieczorem słyszałam ich jak weszli do domu. Tak to było po prostu mistrzostwo w cichym wchodzeniu. No, a że oni byli schlani w 3 dupy (no oprócz Liam'a) to teraz będą mieli suszę. Ach i jeszcze to że wrócę o 19. W sumie to lekcje kończę o 17 razem z moimi zajęciami dodatkowymi, a jest ich sporo. No ale o lekcjach chciałabym iść jeszcze tam. Spojrzałam na zegarek na, którym widniał godzinna 7:25 i szybko zebrałam swoje rzeczy, czyli torbę z książkami, laptopa, szkicownik i parę drobiazgów do torby. Pobiegłam na autobus i kit z tym, że prawie mi uciekł.
Weszłam do klasy dosłownie sekundę przed nauczycielem i pobiegłam
na swoje miejsce.
-Witajcie w jakże to kolejnym nudnym i bezsensownym dniu waszej ostatniej klasy gimnazjalnej drodzy uczniowie- no tak chodzę do 3 gimnazjum, bo no cóż przeskoczyłam 2 klasy. Nie że jestem jakimś kujonem co siedzi 24/7 przy książkach tylko mam fotograficzną pamięć.- Dziś będziemy przerabiać...- nie dokończył, ponieważ do klasy wleciał jakiś chłopak- a ty to- spytał wściekle.
-Logan Martin dla kumpli Log- powiedział wyciągając rękę do nauczyciela.
-Nie jestem twoim kumplem Martin- powiedziała zszokowany nauczyciel.
-Spoko psorze, to gdzie mam usiąść- spytał z śmiechem.
-Usiądziesz z...-zaczął i spojrzał do dziennika-z Collins. Tak. Z Darcy Collins to przed ostatnia ławka przy oknie- powiedział a ja przeklinałam go w duchu. Tego Jestem-Logan-Zarąbiście-Fajny-Martin. On podszedł na luzie do ławki i się zaczęło.
-Cześć piękna- Boże, i ja muszę z nim siedzieć.
-Piękne to ty będziesz mieć zaraz limo- powiedziałam i posłałam mu mój uśmiech numer 23 ,,Spierdalaj, bo będzie źle'' on jednak nic sobie z tego nie zrobił.
-Aww kotku nie tak ostro, wiesz teraz to ja się zastanawiam gdzie ty byłaś całe moje życie-powiedział siadając.
-No wiesz...chowałam się przed tobą- powiedziałam chamsko i się obróciłam do tablicy. Przez resztę lekcji udawałam że słuchałam belfra, bo i tak to umiałam. A Logan ciągle coś nawijała, ale jak zauważył że go nie słucham odwrócił się do innych dziewczyn które wzdychały na sam jego widok. Och jakie to oryginalne i w ogóle nie płytkie.
~~*~~
Warsztaty dziennikarskie w stacji radiowej. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że Allan Priores mój nauczyciel za dwa i pół tygodnia wybierze jedną najlepszą osobę, która będzie mieć te warsztaty. Trzeba tylko napisać o tym kim chciałbym być w przyszłości i jaki ma to sens i przekład w przyszłość społeczeństwa. Właśnie w tej chwili stanęłam przed wejściem do ,,mojego miejsca''. Pierwsze co tam zrobiłam to wejście na mojego bloga. Od razu się wzięłam za pisanie posta.
,, Dzień 2 prawie się skończył. Co mogę o nim napisać...hmmm? Mogę dostać się na warsztaty dziennikarskie w radiu. W co naprawdę nie mogę uwierzyć. To dla mnie coś wielkiego, to ogromna szansa. Chyba za długo bym pisała jakie to dla mnie szczęście. Wyszło by ze 100 kartek A4. Ale jak, każdy dzień ma drugą stronę medalu, która już nie jest taka kolorowa. Do naszej klasy doszedł niejaki chłopak, który ma większe ego niż całe Hollywood. Jest totalnym idiotom i dupkiem. Do tego jest cholernie pewny siebie, a to akurat ja muszę z nim siedzieć. Co do chłopaków nie wiedziałam ich jeszcze dziś dopiero będę wracać do domu. Nie chcę spędzać tam za dużo czasu, bo po co? Przecież tak nie będziemy gadać, a oni będą tylko obdarowywali mnie nienawistnymi spojrzeniami i po co mi to? Nie wiem, ale napiszę wam jutro jeszcze tą końcówkę dnia.
Nie łap czegoś co już zostało złapane.''
Opublikowałam posta i weszłam na pocztę jak to robiłam codziennie. Dostałam dziś tylko 10 wiadomości, ale tylko jedna sprawiła że czułam się dziwnie ją czytając. Przy większości naprawdę dało się płakać, ale ta była inna.
Cześć!
Nie wiem od czego zacząć. To takie dziwne zwracać się do kogoś nieznanego ze swoimi problemami. Nie mam tak bliskich osób z którymi mógłbym porozmawiać i powiedzieć co czuję. Mój ojciec jest biznesmenem nie ma czasu na nic. Przez jego prace przeprowadzałem się z kraju do kraju. Teraz mieszkam w Londynie. Ale to nie o to chodzi po prostu po śmierci mojej matki zacząłem nie być sobą. Zmieniłem się. Nie chciałem tego, bo wiem że to nie ma wcale sensu. No bo co jestem chamski i udaję kogoś innego. Ale dlaczego? Nie mam przyjaciół, bo boje się, że tak naprawdę będą się ze mną przyjaźnić dla kasy ojca. I co potem jak im coś powiem to będą mnie szantażować. Nie chcę tego. Ale chciałbym być sobą i nie udawać. Powiedzieć prawdę.
Tajemniczy Nieznajomy Chłopak
No cześć!
Tak wiem że to dziwne uczucie pisać do kogoś obcego. Ale taż zna twoje położenie nie mogę nikomu powiedzieć. Wiem, że boisz się zaufać ludziom, ale to jest jak gra jeśli nie zaryzykujesz to nie zyskasz. Nie przekonałam cię, prawda? Nie chcę ci wciskać tych farmazonów, bo to bezsensu. Czasami jest tak, że musisz komuś zaufać. Spróbuj poznać jedną osobę i dopiero wtedy jej się zwierzaj. Nie mówię, że to musi być jakiś chłopak to może być dziewczyna. Też nie musi być kto bardzo popularny to może być cicha osoba, niewyróżniająca się. Może to być osoba z ławki, albo z bloku, albo sąsiadka/sąsiad. To może być każdy byle byś czuł się przy niej kimś, sobą i mógłbyś być dla niej niezwykły jak on/ona dla ciebie. Ale pierw musisz uwierzyć w siebie i pokazać to kim jesteś.
DC w podróży :)
Nie wiem dlaczego, był inny. Może podobny do mnie? Kto wie... Odpisałam mu to co myślałam mam nadziej, że pomoże. Pewnie zastanawiacie się czemu ,, DC w podróży''. To proste DC od Darcy Collins i no cóż od roku moje życie jest w podróży. Teraz w Londynie jestem już 2 miesiące, bo tylko tu wysyłał mnie Paul, ale tak to dużo już zwiedziłam. No i to wszystko, bo ja po prostu nigdy nie piszę z nazwiska, albo czegoś. To jest taki anonim, bo nikt mnie tam nie zna osobiście, ale wiedzą więcej niż nie jedna osoba otaczająca mnie. Spojrzałam na zegarek na komputerze, była 18:30, więc zaczęłam się zbierać. Zaczęłam biec musiałam jeszcze odrobić lekcje, ale ja zawsze nadążam. Niestety nie mogłam biec, bo wczoraj musiałam się wywrócić. No ja nie mogę jak to boli. Tak o to szłam szybkim tempem.
Weszłam do ,,domu'' i od razu chciałam iść do pokoju, ale zobaczyłam Paula. Automatycznie się zatrzymałam.
-O Darcy jesteś. Przyszedłem się spytać jak się dogadujecie. No to jak?
-Jest super, chłopcy są dla mnie super mili. Wczoraj oglądaliśmy filmy i graliśmy w gry planszowe, ale wygonili mnie szybko spać. Są naprawdę super- zszokowani no tak ja się już nauczyłam, że muszę kłamać. No bo co jak powiem prawdę? Nic tylko oni będą mieć przechlapane.
-A co ci się stało w kolana, łokcie i brew- spytał podejrzliwie.
-A to wiesz jaka ze mnie gapa, ja to się zawsze potknę o własne sznurówki- powiedziałam i aktorsko pokiwałam z nie dowierzaniem głową. Spojrzałam na chłopaków, którzy przy pierwszym pytaniu mieli przestraszone miny, ale też tak jakby pełne nadziei. A teraz? Czyste niedowierzanie i naburmuszenie.
-No właśnie co do tego to powinnaś być ostrożniejsza- powiedział z niby troską. Według mnie powinien powiedzieć ,,Powinnaś uważać, bo poharatana i jakaś tak nie za ładna nie będziesz nam potrzebna'' .
-Mhm- potwierdziłam.
-Czyli mam rozumieć, że nie byli na żadnej imprezie i tym podobnym?
-Nie nie byli- uśmiechnęłam się miło.
-Ach i bym zapomniał po jutrze macie wywiad, a jutro musicie wyjść na spacer- powiedział- I fotoreporterzy muszą was zobaczyć- odwrócił się i poszedł jakby nigdy nic. Ja tylko przelotnie spojrzałam na chłopaków i poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku tak jakbym czekała na zbawienie. Nie mogłam się ruszyć, miałam paraliż. Wszystko zaczęło się nieświadomie walić, razem ze mną nawet nie zauważyłam ja podporządkowałam się pod to życie. Jak zaczęłam się zmieniać przez nie i wtedy przypomniałam sobie ,,Nie zmieniaj się choć wszyscy się zmienili i jesteś odludkiem. Jesteś sobą, a to czyni cię wyjątkowym.'' Tak to prawda. I ja nie mogę się zmienić.
~~*~~
Czas zacząć dzień trzeci. 8:00. Moja zmora. Ja jestem jak wampir cała noc stoi przede mną otworem, ale dzień się zamyka. Ubrałam się w jakieś ciuchy i zeszłam do kuchni. Tam nie zastałam nikogo. Co ja się dziwie, przecież oni śpią. Wzięłam sobie jabłko. Napisałam im, że wrócę o 17. Dziś nie idę do lasu, bo musimy iść na ten spacer. Szybko weszłam z domu, w kierunku przystanku autobusowego. Zobaczyłam nadjeżdżający autobus, a ja byłam tak daleko od przystanku. Zaczęłam biec, ale znów nie mogłam. No nic na piechotę do szkoły. Szłam trochę wolno, ale to przez te kolana. No jak na moje szczęście nagle zaczął padać deszcz, a ja mądra, ani kurtki, ani swetra.
-Cześć- aż podskoczyłam, kiedy usłyszałam jakiś głos. Obróciłam głowę i zobaczyłam Logana. No i super dziś świętujemy dzień największego pecha Darcy Collins.
-Hej- powiedziałam dosyć dziwnym głosem.
-Słuchaj chciałem cię przeprosić za wczoraj, wiesz byłem chamski, ale serio przepraszam. Tak przy okazji ty też się spóźniłaś na autobus- spytał miło.
-Dobra może zacznijmy od nowa?- spytałam a on pokiwał głową- Tak, a do tego zaczęło padać- wskazałam na niebo.
-Tak ja to zawsze mam takiego pecha- pokiwała z dezaprobatą głową.
-Nie ja mam większego- od razu zaprzeczyłam.
-Nie ja- zaczął.
-Nie, bo ja.
-Nie ja.
-Ja.
-Ja.
-Nie, bo ja i koniec kropka- powiedziałam i pochlapałam go kałużą, koło której przechodziliśmy.
-Masz 3 sekundy na ucieczkę inaczej będziesz mieć przechlapane- zaczęłam się śmiać bo chyba nie wiedział, że dał śmieszną aluzje.-Jeden- zanim zaczął już biegłam-Trzy!- krzyknął i wystartował za mną.
-Ej a gdzie dwa?
-Zaspało.
Biegłam najwolniej jak się dało, bo strasznie bolały mnie kolana. A Logan do tego oszukiwał nie ma on biega na skróty.
-Nie ma jesteś oszust- krzyknęłam w jego stronę. Za nim coś odpowiedział już nie mogłam dalej uciekać, bo mnie złapał.
-No i co z tego- wzruszył ramionami i się do mnie uśmiechnął.- Ty za wolno biegasz.
-To przez kolana mam je poharatane przez ostatni upadek- powiedziałam śmiejąc się, bo przypomniałam sobie, że wtedy potknęłam się o sznurówki.
-Jak tyś to zrobiła?
-Potknęłam się o sznurówki- mruknęłam cicho, a on zaczął się śmieć, a ja razem z nim. Nagle zobaczyliśmy jakieś ciężarówkę i już byliśmy cali mokrzy i cali z błota. I teraz zaczęliśmy się jeszcze bardziej śmiać.
-No to mamy przechlapane- i tak zaczęliśmy iść dalej cali mokrzy. Bynajmniej ten deszcz zmazywał trochę błota. Cały czas o czymś gadaliśmy. Nie było tej nie przyjemnej ciszy, bo mieliśmy tonę tematów. Doszliśmy do szkoły o 8:30 z małym postojem na stacji benzynowej, żeby kupić żelki i chipsy, do tego Lipton ice. I nie do wiary on też lubi zieloną. Wszyscy ludzie, którzy kupowali je ze mną zawsze omijali zieloną.
-Darcy, ja muszę się skoczyć do sekretariatu po plan zajęć, bo wczoraj nie wziąłem.
-Ok, ja pójdę pod sale do fizyki to na przerwie?

-Tak spotkamy się na przerwie- powiedział, pomachałam mu na co on zrobił to samo i poszłam do sali. Po 15 minutach zadzwonił dzwonek wszyscy wychodzący obok sali z fizy na mnie się gapili. Nagle zobaczyłam Logana idącego w moją stronę.

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 1

                                                                        Rozdział 1 

                                                                           ~~.~~

-Musicie być bardziej odpowiedzialni to dlatego też tak postanowiliśmy- wytłumaczył im 39 letni menadżer.
-Ale my nie chcemy, co my jesteśmy jakieś niańki?- spytała chłopak o zniewalającym uśmiechu i loczkach, których pozazdrościła mu nie jedna dziewczyna. Natomiast reszta go poparła.
-Posłuchajcie mnie, bo powiem wam to tylko jeden raz i nie powtórzę. Ostatnio media zaczęły za wami częściej chodzić, no i tym trafem przyłapali ciebie Harry jak robiłeś TO w klubie z jakąś dziewczyną, do tego byłeś pijany w trzy dupy. Ciebie Louis złapali jak ochrona wynosiła ciebie pijanego z clubu nocnego. I do tego twierdzą, że jesteś jak małe dziecko, nieodpowiedzialny i dzieciny. Nie mówię, że macie się zmieniać tylko trochę odpowiedzialności nie zaszkodzi. Do tego ty Zayn i ten twój nałóg. Twierdzą, że nie poradzisz sobie z odpowiedzialnością w życiu. Daj im po palić i niech zobaczą, że dasz radę. Liam to zerwanie z Dianą było bardzo nie korzystne. No i został Niall ciągłe sądzą, że się nie ustatkujesz i że jesteś na to taki nieśmiały. To dlatego i posłuchajcie to będzie tak: Macie 2 tygodnie potem decydujecie się, czy chcecie, żeby z wami zostałam. Przez te 2 tygodnie macie się z nią poznać. Ona jest miła, więc wy też bądźcie. No ale wracając 2 tygodnie się nią zajmujecie, potem tak, albo nie i gotowe. Przyjdźcie tu jutro poznacie ją i weźmiecie do domu. Nie, nie ma innego wyjścia- wyprzedził ich pytanie menadżer.
-Do dupy, teraz będzie celibat- powiedział zielonooki chłopak.
-A żebyś wiedział Harry- poparł go Paula-menadżer.- Dobra wynoście się stąd i wróćcie tu dopiero jutro i radzę się z tym przespać, bo jutro będziecie mieć odpowiedzialność.
~~*~~
-Będziemy jakimiś niańkami- powiedział zrezygnowany Zayn.
-No, ale na szczęście tylko 2 tygodnie i koniec.
-No na szczęście- powiedział Harry.
-Dobra chodźcie do domu tam to obgadamy- tak jak powiedział Liam tak zrobili. Weszli do wielkiego domu, a raczej penthouse. I wszyscy usiedli na sofie.
-A może tak będziemy ją ignorować i będziemy dla niej chłodni i oschli. To może od razu pójdzie do Paula i się mu poskarży i będziemy mieć ją z głowy- głośno myślał Zayn.
-Ej! To dobry pomysł Zayn- powiedział Lou. Wszyscy się godzili i tak zostało.
Darcy
Znów to już kolejny raz od roku, kolejne 2 tygodnie i kolejne rozczarowanie. Tak wygląda moje życie od roku. Teraz mam się przedstawić i być. Szkoda że ja już nie chcę być i chcę tylko uciec, ale jestem tylko dzieckiem, które aktualnie siedzi w wytwórni muzycznej czekając na kolejne znane jej osoby, które będą znać ją tylko 2 tygodnie, a potem goodbye Darcy. Są już spóźnieni prawie godzinne, ale to normalne są przecież gwiazdami i to właśnie w ich stylu. Nigdy się na to nie pisałam, ale takie jest moje życie. Jestem tylko ciekawa kiedy zaszczyca nas swoją obecnością. O to chyba teraz. Właśnie do studia weszło pięciu chłopaków. Znałam ich, przecież to oczywiste. Nawet lubię ich muzykę. Czyli teraz oni, ciekawe czym przewinili. Cała piątka gapiła się na mnie z odrazom i nienawiścią, rozumiałam ich przecież tylko na mnie można tak patrzeć, bo oni są wielkimi gwiazdami estrad, a ja? Ja to zwykła dziewczyna prowadząca bloga i idąca przez własne życie potykając się o własne sznurówki, ale mi to nie przeszkadza ponieważ jestem sobą i nikim innym. Nie udaje dlatego żeby ktoś mnie polubił, albo kupił mój album. Nienawidzę udawać to nie w moim stylu, wtedy stajesz się pustą lalką, manekinem bez uczuć, a w końcu znikasz cały ty i zastępuję cię osoba, której nigdy nie chciałeś stworzyć. Staliśmy w ciszy, nie ciążyła mi jak innym może dlatego że ją kochałam? Tak to dobre słowo kochałam ciszę, bo wtedy umiałam się skupić i poukładać wiele rzeczy, którymi mnie obarczono.
-Więc chłopcy poznajcie tą dziewczynę, o której wam mówiłem- z zamyślenia wyrwał mnie Paul. Tak pewnie już zapomniał jak mam na imię. Dobra może to lekka przesada, ale on zawsze daję nacisk na TĄ dziewczynę.
-Cześć, jestem Darcy- powiedziałam cicho. Nie zbyt lubiłam się przedstawiać.
-Ta, cześć- odburknęli wspólnie. Byli chłodni i niedostępni, ale nie dziwiło mnie to.
-No chłopcy tak, więc możecie już jechać do domu. Darcy bądź grzeczna- powiedział Paul. Powiedział do mnie jak do psa, ale ja chyba jestem nim takim posłusznym kundelkiem wyblakłym i nie wiadomo skąd, czy to dobrze mnie określa, chyba tak. Przytaknęłam jedynie skinieniem głowy i ruszyłam za wielkimi One Direction.
Stanęliśmy przed wielkim penthouse tak to idealne określenia, ale co mnie to, widziałam ich miliony i wy wielu mieszkałam. Wysiadałam z auta podąwszy za chłopakami. Weszłam do ich mieszkania zaraz za nimi.
-Pokój gościnny jest na 1 piętrze 3 drzwi po lewej- powiedział bez emocji Liam. Zaznaczył to że jest to pokój gościnny, czyli jestem tu tylko 2 tygodnie i end.
-Dzięki- powiedziałam cicho i ruszyłam do góry. Policzyłam pokoje i weszła do ,,mojego'' pokoju. Były już tam moje rzeczy. Podeszłam do mojej walizki i wyciągnęłam z niej szare rurki do tego granatową bluzkę z numerem 34. Poszłam do łazienki się umyć. Po dosyć długim prysznicu ubrałam na siebie ciuchy i poszłam do salonu. Za nim wyszłam wzięłam mój szkicownik i torbę z laptopem. W salonie byli chłopcy grali na konsoli. Biła od nich wesoła energia. Gdy tylko mnie zobaczyli ich wyraz twarzy natychmiastowo się zmienił był wręcz morderczy.
-Mogę wyjść? Potrzebuje się przejść- spytałam cicho.
-Tak, tak idź- powiedział chamsko Niall. Ja poszłam do przed pokoju i ubrałam moje trampki. Chłopcy chyba myśleli, że już wyszłam, bo usłyszałam coś czego chyba nie powinnam.

-I najlepiej nie wracaj- tak to było miłe Harry. Wyszłam z domu cicho zamykając drzwi. Szłam przed siebie. Miałam tak dobrze znane mi miejsca jednak się nie zatrzymywałam. W pewnym momencie skręciłam w stronę gdzie nikogo nie było. Szłam przez jakiś park, potem weszłam w jakiś zakątek. Było tak magicznie taki inaczej. Z punktu obserwatora nie można było mieć zarzutów. Było pięknie.
Znalazłam miejsce gdzie będę mogła być sobą. I do tego nikogo tu nie ma. Usiadłam na kamieniu, wyciągnęłam z torby laptopa i weszłam na mojego bloga. Zalogował się i zaczęłam pisać kolejnego posta.
,, Znów jestem w innym miejscu, ale jest tak jak zawsze. Nic się nie zmieniło i do tego wszystko jest tak strasznie przewidywalne, oni są tak strasznie przewidywalni. Nie wiem co mam o tym myśleć, czy to znów kolejna faza przejściowa? Tak, tylko tak to można nazwać. Przecież tak za 2 tygodnie mnie już nie będzie. Kolejny raz zniknę i zostanę zapomniana. Takie już moje życie i choćbym nie wiem jak chciała je zmienić nic mi nie pomoże, bo jestem tylko dzieckiem, które jak wszyscy myślą mogą traktować jak zabawkę i nic innego. A ja czuję, że już się w nią zmieniłam. Nie mam już krzty miłości w życiu, nie mam nikogo komu ufam, nie mam kogoś. Wszyscy mnie wykorzystują do swoich korzyści jestem jak marionetką, ponieważ ja nie mogę się sprzeciwić, ale to nie znaczy, że nie czuję, że jestem bezuczuciowa. Wszyscy się mną bawicie? To powiedzcie mi jak to jest ranić człowieka, jak to jest niszczyć mnie. No wykrzyczcie to, niech ktoś choć raz powie mi prawdę. Znikam z kolejnymi dniami, z kolejnymi zawodami, z kolejnymi stratami, a najbardziej się boję, że w końcu zniknę cała i zostanę zapomniana.
Co było tego żadne z nas już nie dogoni. ''
Tak pisałam blog w kształcie pamiętnika. Pisałam tam o wszystkim, kochałam to robić. Ale to nie tylko to jeszcze niektóre osoby piszą do mnie z swoimi problemami na Gmail. Wszystkim staram się pomóc, bo wiem jak to jest nie mieć się z kim tym podzielić. Zawsze robię to po dodaniu postu.
To tez właśnie dlatego siedzę na mojej poczcie i nie mogę uwierzyć, że od wczoraj przyszło, aż 84 wiadomości od ludzi. Weszłam na wszystkie i na wszystkie odpowiedziałam. Potem wyciągnęłam mój szkicownik otworzyłam na jakiejś czystej stronie i zaczęłam izolować się od świata. Najpierw jedna kreska, potem druga i tak o to nie wiedziałam co mnie otacza. Wyszło chyba dobrze.
Zaczęłam myśleć jakie ma znaczenie ten rysunek. Nie wiedziałam, ale może kiedyś. Spojrzałam na mój ukochany zegarek (jeden z wielu) i jak zobaczyłam godzinne myślałam, że zejdę na zawał 23, a ja jeszcze nie w ,,domu''. Szybko spakowałam laptopa i szkice i poleciałam do domu. Biegłam naprawdę szybko nawet nie zauważyłam jak znów potknęłam się o sznurówki i wyrżnęłam glebę. Ja pie**ole jak boli. Pozbierałam się z chodnika i kuśtykając poszłam do domu. Weszłam cicho, bo światło było zgaszone i myślałam, że spali. Podeszłam do blatu w kuchni i zobaczyłam karteczkę.
,,Poszliśmy na imprezę. Wrócimy późno.''
O super. Wzięłam apteczkę, bo zobaczyłam że z moich kolan sączy się krew. I nie tylko z nich jeszcze łokcie i brew. Przemyłam wodą utlenioną (ale szczypało), a no to założyłam plaster. Pomaszerowałam na górę do pokoju i wzięłam piżamę, czyli za dużą koszulę o jakieś 4 rozmiary, więc była mi do kolan. Poszłam pod prysznic. Po jakże odświeżającym prysznicu założyłam bieliznę i koszulę. Wyszłam z łazienki i poszłam spać.
Rano. Budzik. Ziemia. Ból. Tak to moje poranne wstawanie, rano dzwoni budzić ja z szoku spadam na ziemie, a potem tylko ból tyłka. Szybko wyciągnęłam z walizki ciuchy. W skład wchodziło bluzka w niebieskim kolorze z napisem Coldplay. Tak jestem fanką. Pod to czarny podkoszulek. Na tyłek rajstopy, a na nie szorty z postrzępionymi końcówkami. Na nogi czarne zjechane trampki. Tak lubiłam się tak ubierać to był mój styl. W podskokach poszłam do kuchni, gdzie nikogo nie zastałam. Zrobiłam sobie płatki i machnęłam im krótką karteczkę.
,,Poszłam do szkoły. Tabletki na kaca są na stole razem z paroma litrami wody. Wrócę o 19:00.
Darcy'' 

czwartek, 2 stycznia 2014

Prolog

                                                                 Prolog

Można myśleć, że moje życie wygląda jak bajka, ale tak nie jest. Nie wszystko co wydaje się kolorowe takie jest. Tak samo jest ze mną, czasami muszę udawać, że jest dobrze, a nie jest. Nienawidzę udawać i staram się to ograniczać, ale przez to wszystko staje się to coraz trudniejsze, a to dla tego, że jestem marionetką, nic nie znaczącą uczuciowo dla ludzi, jestem tu dla ich zysku, bo ja się nie liczę, nie mam uczuć. Stałam się dla nich inna, ale w środku wciąż jestem taka sama tylko odzyskaj mnie i proszę, ten ostatni raz nie zapominaj o mnie. Jestem tylko osobą- imieniem i nazwiskiem, bo dla innych nic innego się nie liczy- Darcy Collins.