Rozdział 2
A
no tak chciałam choć trochę być miła nie ważne, że oni nie są.
I do tego wczoraj wieczorem słyszałam ich jak weszli do domu. Tak
to było po prostu mistrzostwo w cichym wchodzeniu. No, a że oni
byli schlani w 3 dupy (no oprócz Liam'a) to teraz będą mieli
suszę. Ach i jeszcze to że wrócę o 19. W sumie to lekcje kończę
o 17 razem z moimi zajęciami dodatkowymi, a jest ich sporo. No ale o
lekcjach chciałabym iść jeszcze tam. Spojrzałam na zegarek na,
którym widniał godzinna 7:25 i szybko zebrałam swoje rzeczy, czyli
torbę z książkami, laptopa, szkicownik i parę drobiazgów do
torby. Pobiegłam na autobus i kit z tym, że prawie mi uciekł.
Weszłam
do klasy dosłownie sekundę przed nauczycielem i pobiegłam
na
swoje miejsce.
-Witajcie
w jakże to kolejnym nudnym i bezsensownym dniu waszej ostatniej
klasy gimnazjalnej drodzy uczniowie- no tak chodzę do 3 gimnazjum,
bo no cóż przeskoczyłam 2 klasy. Nie że jestem jakimś kujonem co
siedzi 24/7 przy książkach tylko mam fotograficzną pamięć.- Dziś
będziemy przerabiać...- nie dokończył, ponieważ do klasy wleciał
jakiś chłopak- a ty to- spytał wściekle.
-Logan
Martin dla kumpli Log- powiedział wyciągając rękę do
nauczyciela.
-Nie
jestem twoim kumplem Martin- powiedziała zszokowany nauczyciel.
-Spoko
psorze, to gdzie mam usiąść- spytał z śmiechem.
-Usiądziesz
z...-zaczął i spojrzał do dziennika-z Collins. Tak. Z Darcy
Collins to przed ostatnia ławka przy oknie- powiedział a ja
przeklinałam go w duchu. Tego Jestem-Logan-Zarąbiście-Fajny-Martin.
On podszedł na luzie do ławki i się zaczęło.
-Cześć
piękna- Boże, i ja muszę z nim siedzieć.
-Piękne
to ty będziesz mieć zaraz limo- powiedziałam i posłałam mu mój
uśmiech numer 23 ,,Spierdalaj, bo będzie źle'' on jednak nic sobie
z tego nie zrobił.
-Aww
kotku nie tak ostro, wiesz teraz to ja się zastanawiam gdzie ty
byłaś całe moje życie-powiedział siadając.
-No
wiesz...chowałam się przed tobą- powiedziałam chamsko i się
obróciłam do tablicy. Przez resztę lekcji udawałam że słuchałam
belfra, bo i tak to umiałam. A Logan ciągle coś nawijała, ale jak
zauważył że go nie słucham odwrócił się do innych dziewczyn
które wzdychały na sam jego widok. Och jakie to oryginalne i w
ogóle nie płytkie.
~~*~~
Warsztaty
dziennikarskie w stacji radiowej. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że
Allan Priores mój nauczyciel za dwa i pół tygodnia wybierze jedną
najlepszą osobę, która będzie mieć te warsztaty. Trzeba tylko
napisać o tym kim chciałbym być w przyszłości i jaki ma to sens
i przekład w przyszłość społeczeństwa. Właśnie w tej chwili
stanęłam przed wejściem do ,,mojego miejsca''. Pierwsze co tam
zrobiłam to wejście na mojego bloga. Od razu się wzięłam za
pisanie posta.
,,
Dzień 2 prawie się skończył. Co mogę o nim napisać...hmmm? Mogę
dostać się na warsztaty dziennikarskie w radiu. W co naprawdę nie
mogę uwierzyć. To dla mnie coś wielkiego, to ogromna szansa. Chyba
za długo bym pisała jakie to dla mnie szczęście. Wyszło by ze
100 kartek A4. Ale jak, każdy dzień ma drugą stronę medalu, która
już nie jest taka kolorowa. Do naszej klasy doszedł niejaki
chłopak, który ma większe ego niż całe Hollywood. Jest totalnym
idiotom i dupkiem. Do tego jest cholernie pewny siebie, a to akurat
ja muszę z nim siedzieć. Co do chłopaków nie wiedziałam ich
jeszcze dziś dopiero będę wracać do domu. Nie chcę spędzać tam
za dużo czasu, bo po co? Przecież tak nie będziemy gadać, a oni
będą tylko obdarowywali mnie nienawistnymi spojrzeniami i po co mi
to? Nie wiem, ale napiszę wam jutro jeszcze tą końcówkę dnia.
Nie łap czegoś co
już zostało złapane.''
Opublikowałam
posta i weszłam na pocztę jak to robiłam codziennie. Dostałam
dziś tylko 10 wiadomości, ale tylko jedna sprawiła że czułam się
dziwnie ją czytając. Przy większości naprawdę dało się płakać,
ale ta była inna.
Cześć!
Nie
wiem od czego zacząć. To takie dziwne zwracać się do kogoś
nieznanego ze swoimi problemami. Nie mam tak bliskich osób z którymi
mógłbym porozmawiać i powiedzieć co czuję. Mój ojciec jest
biznesmenem nie ma czasu na nic. Przez jego prace przeprowadzałem
się z kraju do kraju. Teraz mieszkam w Londynie. Ale to nie o to
chodzi po prostu po śmierci mojej matki zacząłem nie być sobą.
Zmieniłem się. Nie chciałem tego, bo wiem że to nie ma wcale
sensu. No bo co jestem chamski i udaję kogoś innego. Ale dlaczego?
Nie mam przyjaciół, bo boje się, że tak naprawdę będą się ze
mną przyjaźnić dla kasy ojca. I co potem jak im coś powiem to
będą mnie szantażować. Nie chcę tego. Ale chciałbym być sobą
i nie udawać. Powiedzieć prawdę.
Tajemniczy
Nieznajomy Chłopak
No
cześć!
Tak
wiem że to dziwne uczucie pisać do kogoś obcego. Ale taż zna
twoje położenie nie mogę nikomu powiedzieć. Wiem, że boisz się
zaufać ludziom, ale to jest jak gra jeśli nie zaryzykujesz to nie
zyskasz. Nie przekonałam cię, prawda? Nie chcę ci wciskać tych
farmazonów, bo to bezsensu. Czasami jest tak, że musisz komuś
zaufać. Spróbuj poznać jedną osobę i dopiero wtedy jej się
zwierzaj. Nie mówię, że to musi być jakiś chłopak to może być
dziewczyna. Też nie musi być kto bardzo popularny to może być
cicha osoba, niewyróżniająca się. Może to być osoba z ławki,
albo z bloku, albo sąsiadka/sąsiad. To może być każdy byle byś
czuł się przy niej kimś, sobą i mógłbyś być dla niej
niezwykły jak on/ona dla ciebie. Ale pierw musisz uwierzyć w siebie
i pokazać to kim jesteś.
DC
w podróży :)
Nie
wiem dlaczego, był inny. Może podobny do mnie? Kto wie... Odpisałam
mu to co myślałam mam nadziej, że pomoże. Pewnie zastanawiacie
się czemu ,, DC w podróży''. To proste DC od Darcy Collins i no
cóż od roku moje życie jest w podróży. Teraz w Londynie jestem
już 2 miesiące, bo tylko tu wysyłał mnie Paul, ale tak to dużo
już zwiedziłam. No i to wszystko, bo ja po prostu nigdy nie piszę
z nazwiska, albo czegoś. To jest taki anonim, bo nikt mnie tam nie
zna osobiście, ale wiedzą więcej niż nie jedna osoba otaczająca
mnie. Spojrzałam na zegarek na komputerze, była 18:30, więc
zaczęłam się zbierać. Zaczęłam biec musiałam jeszcze odrobić
lekcje, ale ja zawsze nadążam. Niestety nie mogłam biec, bo
wczoraj musiałam się wywrócić. No ja nie mogę jak to boli. Tak o
to szłam szybkim tempem.
Weszłam
do ,,domu'' i od razu chciałam iść do pokoju, ale zobaczyłam
Paula. Automatycznie się zatrzymałam.
-O
Darcy jesteś. Przyszedłem się spytać jak się dogadujecie. No to
jak?
-Jest
super, chłopcy są dla mnie super mili. Wczoraj oglądaliśmy filmy
i graliśmy w gry planszowe, ale wygonili mnie szybko spać. Są
naprawdę super- zszokowani no tak ja się już nauczyłam, że muszę
kłamać. No bo co jak powiem prawdę? Nic tylko oni będą mieć
przechlapane.
-A
co ci się stało w kolana, łokcie i brew- spytał podejrzliwie.
-A
to wiesz jaka ze mnie gapa, ja to się zawsze potknę o własne
sznurówki- powiedziałam i aktorsko pokiwałam z nie dowierzaniem
głową. Spojrzałam na chłopaków, którzy przy pierwszym pytaniu
mieli przestraszone miny, ale też tak jakby pełne nadziei. A teraz?
Czyste niedowierzanie i naburmuszenie.
-No
właśnie co do tego to powinnaś być ostrożniejsza- powiedział z
niby troską. Według mnie powinien powiedzieć ,,Powinnaś uważać,
bo poharatana i jakaś tak nie za ładna nie będziesz nam
potrzebna'' .
-Mhm-
potwierdziłam.
-Czyli
mam rozumieć, że nie byli na żadnej imprezie i tym podobnym?
-Nie
nie byli- uśmiechnęłam się miło.
-Ach
i bym zapomniał po jutrze macie wywiad, a jutro musicie wyjść na
spacer- powiedział- I fotoreporterzy muszą was zobaczyć- odwrócił
się i poszedł jakby nigdy nic. Ja tylko przelotnie spojrzałam na
chłopaków i poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku tak
jakbym czekała na zbawienie. Nie mogłam się ruszyć, miałam
paraliż. Wszystko zaczęło się nieświadomie walić, razem ze mną
nawet nie zauważyłam ja podporządkowałam się pod to życie. Jak
zaczęłam się zmieniać przez nie i wtedy przypomniałam sobie
,,Nie zmieniaj się choć wszyscy się zmienili i jesteś odludkiem.
Jesteś sobą, a to czyni cię wyjątkowym.'' Tak to prawda. I ja nie
mogę się zmienić.
~~*~~
Czas
zacząć dzień trzeci. 8:00. Moja zmora. Ja jestem jak wampir cała
noc stoi przede mną otworem, ale dzień się zamyka. Ubrałam się w
jakieś ciuchy i zeszłam do kuchni. Tam nie zastałam nikogo. Co ja
się dziwie, przecież oni śpią. Wzięłam sobie jabłko. Napisałam
im, że wrócę o 17. Dziś nie idę do lasu, bo musimy iść na ten
spacer. Szybko weszłam z domu, w kierunku przystanku autobusowego.
Zobaczyłam nadjeżdżający autobus, a ja byłam tak daleko od
przystanku. Zaczęłam biec, ale znów nie mogłam. No nic na
piechotę do szkoły. Szłam trochę wolno, ale to przez te kolana.
No jak na moje szczęście nagle zaczął padać deszcz, a ja mądra,
ani kurtki, ani swetra.
-Cześć-
aż podskoczyłam, kiedy usłyszałam jakiś głos. Obróciłam głowę
i zobaczyłam Logana. No i super dziś świętujemy dzień
największego pecha Darcy Collins.
-Hej-
powiedziałam dosyć dziwnym głosem.
-Słuchaj
chciałem cię przeprosić za wczoraj, wiesz byłem chamski, ale
serio przepraszam. Tak przy okazji ty też się spóźniłaś na
autobus- spytał miło.
-Dobra
może zacznijmy od nowa?- spytałam a on pokiwał głową- Tak, a do
tego zaczęło padać- wskazałam na niebo.
-Tak
ja to zawsze mam takiego pecha- pokiwała z dezaprobatą głową.
-Nie
ja mam większego- od razu zaprzeczyłam.
-Nie
ja- zaczął.
-Nie,
bo ja.
-Nie
ja.
-Ja.
-Ja.
-Nie,
bo ja i koniec kropka- powiedziałam i pochlapałam go kałużą,
koło której przechodziliśmy.
-Masz
3 sekundy na ucieczkę inaczej będziesz mieć przechlapane- zaczęłam
się śmiać bo chyba nie wiedział, że dał śmieszną
aluzje.-Jeden- zanim zaczął już biegłam-Trzy!- krzyknął i
wystartował za mną.
-Ej
a gdzie dwa?
-Zaspało.
Biegłam
najwolniej jak się dało, bo strasznie bolały mnie kolana. A Logan
do tego oszukiwał nie ma on biega na skróty.
-Nie
ma jesteś oszust- krzyknęłam w jego stronę. Za nim coś
odpowiedział już nie mogłam dalej uciekać, bo mnie złapał.
-No
i co z tego- wzruszył ramionami i się do mnie uśmiechnął.- Ty za
wolno biegasz.
-To
przez kolana mam je poharatane przez ostatni upadek- powiedziałam
śmiejąc się, bo przypomniałam sobie, że wtedy potknęłam się o
sznurówki.
-Jak
tyś to zrobiła?
-Potknęłam
się o sznurówki- mruknęłam cicho, a on zaczął się śmieć, a
ja razem z nim. Nagle zobaczyliśmy jakieś ciężarówkę i już
byliśmy cali mokrzy i cali z błota. I teraz zaczęliśmy się
jeszcze bardziej śmiać.
-No
to mamy przechlapane- i tak zaczęliśmy iść dalej cali mokrzy.
Bynajmniej ten deszcz zmazywał trochę błota. Cały czas o czymś
gadaliśmy. Nie było tej nie przyjemnej ciszy, bo mieliśmy tonę
tematów. Doszliśmy do szkoły o 8:30 z małym postojem na stacji
benzynowej, żeby kupić żelki i chipsy, do tego Lipton ice. I nie
do wiary on też lubi zieloną. Wszyscy ludzie, którzy kupowali je
ze mną zawsze omijali zieloną.
-Darcy,
ja muszę się skoczyć do sekretariatu po plan zajęć, bo wczoraj
nie wziąłem.
-Ok,
ja pójdę pod sale do fizyki to na przerwie?
-Tak
spotkamy się na przerwie- powiedział, pomachałam mu na co on
zrobił to samo i poszłam do sali. Po 15 minutach zadzwonił dzwonek
wszyscy wychodzący obok sali z fizy na mnie się gapili. Nagle
zobaczyłam Logana idącego w moją stronę.